Mam wrażenie, że travel journal to format, który ostatnio zrobił się bardzo modny i popularny. Album z wakacji, grudniownik, "project life", planer, pamiętnik - niemal każdy projekt da się zrealizować w taki sposób.
Można oczywiście kupić gotowe i okładkę, i wymienne wkłady. Ale prawdziwa frajda to zrobić sobie coś samodzielnie od A do Z, prawda?
Notesy zrobiłam z papierów scrapbookingowych (okładki) i białych kartek wyrwanych ze zwykłego bloku rysunowego A3. Zszyłam je zszywkami. Nie użyłam do tego dziurkacza. Dziurki przez wszystkie warstwy papieru zrobiłam szpikulcem, przełożylam przez nie pojedynczą zszywkę i zagięłam "ręcznie". Górne i dolne krawędzie kartek są idealnie równe. Pionowe wystają odrobinę jedne przed drugie, ale nie przeszkadza mi to.
Okładkę zrobiłam z washpapy - papieru, który można szyć i podobno nawet prać. Nity wygrzebałam z szuflady, a gumka do przytrzymywania notesów to zakup z pobliskiej pasmanterii.
Pionowe kieszenie po wewnętrzej stronie powstały ze ścinków papierów, których użyłam robiąc notesy. Dodatkowo na przedniej kieszonce umieściłam małą kopertkę na drobiazgi.
Kopertka jest przyklejona w taki sposób, aby za nią powstała dodatkowa przestrzeń na karteczki, tagi i ulotki.
Ścinki ścinków po zrobieniu kieszonek wykorzystałam do ozdobienia okładki: tag, etykietki i to, co lubię najbardziej: wycinane elementy. Tak urocze wazoniki i doniczki z roślinkami nie mogły po prostu wylądować w koszu :D
Tylna okładka nie została zaniedbana: mały wazonik i etykietka znalazły tu miejsce dla siebie.
Jeste zadowolona z efektu końcowego i mam zamiar wykorzystać ten egzemplarz jako mini art-journal. Z pewnością będę później robić sobie kolejne. A Wy, spróbujecie? Zachęcam, to świetna zabawa.
Pozdrawiam serdecznie, Ania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz